Niedawno zakończyła się pierwsza edycja kursu trenerskiego (TTT). Przeczytajcie relacje oczami Adama, jednego z uczestników.
„Pierwsza część kursu Train the Trainer – Outdoors as a Tool odbyła się w dniach 27.08-3.09.2021 r. na Łotwie. Druga zaś zaplanowana jest na połowę lutego przyszłego roku i dopiero obie razem tworzą całość szkolenia.
Dla mnie osobiście było to pierwsze spotkanie z Programem Erasmus+, co sprawiało, że leciałem do Łotwy z mieszanymi uczuciami – ciekawości i niepewności. Obok klasycznych rozważań przy okazji nowych projektów, tj. jakich ludzi tam poznam, jak dokładnie będzie wyglądało szkolenie i czy wyniosę coś wartościowego ze spędzonego czasu, kołatały się także bardziej trywialne – np. czy mój angielski będzie wystarczający, aby się swobodnie komunikować z pozostałymi uczestnikami i trenerami? Podróż do Rygi minęła mi zaskakująco szybko i przyjemnie, a odpowiedzi na powyższe pytania miały zacząć się niedługo pojawiać…
Po przylocie do stolicy Łotwy miałem jeszcze kilka godzin do ustalonej godziny spotkania z resztą kursantów, postanowiłem więc wykorzystać ten czas i pozwiedzać miasto. Ledwo chwilę pochodziłem, złapałem na szybko jakąś kawę, a już trzeba było zmierzać na punkt zbiórki – stwierdziłem, że pozwiedzam więcej w dniu powrotu do Polski.
Nie będę opisywał co, kiedy i jak przygotowali dla nas trenerzy dzień po dniu, ponieważ byłoby to wg mnie odbieranie niespodzianki i przyjemności dla przyszłych uczestników. Skupię się na subiektywnej ocenie i wrażeniach, jakie pozostawił we mnie ten czas, oraz elementach, które najbardziej zapadły mi w pamięć.
Przede wszystkim lekkim szokiem (ale bardzo pozytywnym!) była dla mnie rodzinna, otwarta i szczera atmosfera, która bardzo (naprawdę bardzo) szybko pojawiła się między ludźmi. Sam nie lubię takich opisów i trącą mi zazwyczaj sztucznym słodzeniem i nadużywaniem tych określeń, ale piszę to z pełnym przekonaniem, że tym razem są trafione w punkt. Było to dla mnie naprawdę zaskakujące. Sam zazwyczaj bardzo szybko i łatwo nawiązuję kontakty z nowo poznanymi ludźmi, ale nie zdażyło mi się wcześniej zbudować tak wartościowych relacji w tak krótkim czasie. To w końcu tylko kilka dni spędzonych razem. Ale poprzez intensywność i charakter wspólnie doświadczonych zdarzeń oraz właściwe ukierunkowanie przez trenerów muszę przyznać, że po tygodniu naprawdę trudno było się rozstać. I wiem, że to właśnie ten element kursu, poznanie nowych, ciekawych ludzi z innych krajów, ale podzielających podobne wartości jest dla mnie największą wartością wyniesioną z tego szkolenia. Wartością, która sprawia, że byłoby warto nawet jeśli pozostałe elementy, np. jakość merytoryczna poszczególnych szkoleń, czy poziom organizacyjny były na niskim poziomie. A zdecydowanie nie były!
Pisząc o wartości merytorycznej TTT nie sposób nie zatrzymać się na chwilę na koncepcji Scale of Cooperation, która była swojego rodzaju rdzeniem teoretycznym, wokół którego poruszaliśmy się w trakcie całego tygodnia, wykorzystując ja do omawiania poszczególnych zadań, postaw i zmian występujących w grupach – zarówno tych, z którymi spotykamy się w trakcie naszej pracy z młodzieżą, jak i tych, które miały miejsce w naszej kursowej grupie. Nie jest to miejsce na szersze opisywanie i rozważania na temat SoC, napiszę jedynie, że zdecydowanie polecam zapoznanie się z tą metodą – po prostu warto.
Jedną z ciekawszych rzeczy, które zaobserwowałem podczas kursu było umiejętne przeplatanie teorii i praktyki; doświadczania i analizowania; bycia w roli uczestnika i trenera. Zwłaszcza znalezienie się w roli uczestnika, po latach pracy jako wolontariusz zajmujący się organizacją wydarzeń dla innych, pozwoliło mi nowo zrozumieć co uczestnik może czuć, czego się obawiać, a do czego czuć niechęć. Uważam to za bardzo ważny element TTT, który osobiście bardzo doceniam.
Jeśli chodzi o zajęcia praktyczne, to zdecydowanie nie można było narzekać na nudę. Mimo, że w swoim życiu miałem okazję spróbować wielu ekstremalnych aktywności i nie stanowiły one dla mnie nowości, to bardzo doceniam jak umiejętnie i ciekawie zostały zorganizowane. Praktycznie każdego dnia czekały na nas wyzwania, które wymagały od nas jako jednostek i od nas jako grupy wspięcia się (czasem dosłownie) na szczyt naszych możliwości. Co jednak ważne, o każdym takim wyzwaniu mogliśmy później porozmawiać i omówić jego cel, oraz możliwe modyfikacje, w zależności od naszych potrzeb jako trenerów.
Ostatnim elementem, o którym chciałbym wspomnieć jest sama ekipa trenerów – którzy tak samo jak uczestnicy pochodzą z różnych krajów, organizacji i posiadają różne doświadczenia, umiejętności i cechy. Ta różnorodność sprawiła, że mieliśmy okazję poznać rozmaity wachlarz podejść, metod, narzędzi, co stanowiło dla mnie dużą wartość i pozwoliło pod nieco innym kątem spojrzeć na mój własny styl pracy z grupą. Zaangażowanie, pasja, przyjacielskie podejście oraz chęć dzielenia się własną wiedzą i doświadczeniem stanowi według mnie klamrę, spinającą TTT w tak dobrą, wartościową i kompletną całość.
Podsumowując – choć tak naprawdę mam nadzieję, że to dopiero początek dłuższej przygody – kurs TTT to naprawdę kawał dobrego szkolenia, z którego ja wyciągnąłem więcej niż podejrzewałem, że to możliwe. Niezwykła okazja do poszerzenia horyzontów zarówno kompetencyjnych, jak i społecznych, co w mojej ocenie sprawia, że czegoś takiego powinien doświadczyć KAŻDY.
Relacja ukazuje się w ramach upowszechniania rezultatów i promocji projektu „Outdoors as a tool – train the treiners” finansowanego ze środków programu Erasmus+.”