Czy istnieje „zespół deficytu natury”? Przeczytajcie recenzję najnowszej książki Richard Louv „Ostatnie Dziecko Lasu”.

dzieckoRichard Louv – „Ostatnie dziecko lasu”
wydawnictwo Relacja 2014

 

Książka Richarda Louv pt. „Ostatnie dziecko lasu”, niesie jedno ważne przesłanie. Współczesny człowiek, traci bezpośredni kontakt z przyrodą. Zaburzenie tego odwiecznego sposobu bytu, nie może przynieść nic dobrego dla człowieka. Problem ten, w głównej mierze dotyczy cywilizacji zachodniej. Autor zauważa, że w przeciągu jednego stulecia amerykańskie doświadczenie przyrody pokonało drogę, od bezpośredniego utylitaryzmu, przez romantyczne przywiązanie, po elektroniczne oderwanie. Ostatni przykład, charakteryzuje warunki, w jakich dorastają dzisiejsze dzieci. Bezpośrednie doświadczenie przyrody, zostało zastąpione przez pośrednie, ograniczone do dwóch zmysłów: wzroku i słuchu, serwowanych przed media elektroniczne. Autor podsumowuje, że obecnie dzieci spędzają mniej czasu na łonie natury, niż ich rodzice.

Inny problem, na który zwraca uwagę Louv, jest strach przed puszczeniem dziecka samego na łono natury. Rodzic, który nie może kontrolować dziecka, woli go ograniczać. Strach ma swe źródło w mediach. Ilość informacji o zabarwieniu kryminalnym, docierająca do odbiorcy, rodzi
w nim poczucie wszechobecnego zagrożenia. W taki sam sposób traktuje się przyrodę. Marginalny przypadek zaatakowania człowieka, przez przypadkowe dzikie zwierzę, po przewałkowaniu przez wszystkie serwisy informacyjne, zamienia w naszej głowie wyraz „przypadkowe” na „każde”.

Autor wskazuje na możliwe zagrożenia wynikające z odejścia od przyrody na koszt „ elektroniki”.

W śród nich są: wzrost liczby dzieci otyłych, wzrost depresji wśród dzieci i nastolatków. Natomiast kontakt z przyrodą ma szereg pozytywnych skutków. Rekonwalescencja przebiegająca na łonie natury zachodzi szybciej niż w betonowych murach. Przyrodę wykorzystuje się jako dodatek do terapii ADHD. Prowadzone są programy resocjalizacyjne na łonie natury. Dziecko stale przebywające na łonie natury, usprawnia swoje zmysły, co prowadzi do wzbogacenia wyobraźni czy dziecięcej fantazji.

Richard Louv zwraca uwagę na reformę „przyrodniczą” szkoły. Widzi ogromny potencjał
w lekcjach prowadzonych na łonie natury. Przytacza przykład fińskich szkół, które kładą duży nacisk na kontakt uczniów z przyrodą. Przyroda w szkole zyskała na znaczeniu po publikacjach naukowych, psychologa i pedagoga Howarda Gardnera, który stworzył teorię inteligencji wielorakiej. Potencjał intelektualny człowieka, nie ogranicza się tylko do poziomu IQ. Dorośli
i dzieci posiadają osiem rodzajów inteligencji, w których wyróżnia się między innymi inteligencję przyrodniczą, czyli specjalne uwrażliwienie na otoczenie.

Autor w końcu zachęca do działania na łonie natury całe rodziny. Podaje konkretne wskazówki jak to robić np. „… weź starą deskę i połóż na gołej ziemi. Wróćcie tam po kilku dniach, podnieście deskę, i sprawdźcie, ile zamieszkało pod nią stworzeń…”

Opisywane przypadki w książce, śmiało można odnaleźć dziś w wielu polskich miastach, zwłaszcza w tych największych. Jedno jest pewne, dzieciństwo rodziców a dzisiejszych dzieci, różni się zupełnie. Dlatego nie trudno przewidzieć, że bagaż doświadczeń jaki wniosą dzieci w dorosłe, życie znacząco będzie się różnił od ich rodziców. Świat czeka wiele zmian. Dlatego tak istotna staje się dziś dyskusja na temat edukacji, zwłaszcza edukacji przyrodniczej. Zachęcam do refleksji nad książką zwłaszcza nauczycieli i rodziców.

 

Mateusz Dudek